Wioleta Sadowska (awiola): Pani Magdaleno, pisała Pani felietony, współredagowała kwartalnik. Jestem ciekawa jak rozpoczęła się Pani przygoda ze słowem pisanym?
Magdalena Markiewicz: Tak, pisałam felietony oraz zajmowałam się redagowaniem czasopism branżowych, wówczas jednak nie sądziłam, że przygoda za słowem pisanym przerodzi się w dłuższe randez vous. Obecnie nie piszę już do kolorowych magazynów, a skupiam się jedynie na beletrystyce.
Wioleta Sadowska (awiola): Bardzo mnie to cieszy. Kiedy wpadła Pani na pomysł, by napisać własną powieść?
Magdalena Markiewicz: Nie planowałam napisać książki, ona mi się po prostu przytrafiła. Nigdy nie miałam ambicji zostać pisarką, gdyż miałam zupełnie odmienne zainteresowania. Impulsem do podjęcia decyzji o napisaniu swojej debiutanckiej powieści był sen, który przyśnił mi się kilkanaście lat temu. Był to sen proroczy, bardzo tajemniczy i niepokojący. Przez wiele lat trzymałam go w swojej głowie, nie dzieląc się nim z innymi, w obawie przed niezrozumieniem. Miałam jednak świadomość, że muszę przekazać wiedzę szerszej publiczności. Czułam się jak posłaniec, który musi zakomunikować pewną prawdę, lecz może być narażony na ośmieszenie. Postanowiłam zaryzykować i opowiedzieć swój sen. Oczywiście przedstawiłam temat bardzo metaforycznie, z wieloma niedopowiedzeniami, celowo zostawiając duży margines Czytelnikowi na subiektywną interpretację.
Wioleta Sadowska (awiola): Tak, Pani prozę można wieloznacznie interpretować. Ile trwało napisanie i doszlifowanie Pani debiutanckiej książki?
Magdalena Markiewicz: Pisanie tekstu zajęło mi kilka miesięcy. Nie miałam wydawcy, który narzucałby mi termin, stąd byłam wolna od presji czasu. Książkę napisałam w self-publishingu, sama byłam sobie sterem i okrętem. Jednak takie rozwiązanie obarczało mnie dodatkowymi działaniami typu: wydanie książki, dystrybucja oraz promocja.

Magdalena Markiewicz: Słowo „Szeol” wywodzi się ze Starego Testamentu i oznacza miejsce pobytu zmarłych, otchłań, przepaść. W moim śnie znajdowałam się w tym strasznym miejscu i tę przestrzeń opisałam w książce, dlatego też adekwatnie nadałam taki, a nie inny tytuł. Oczywiście utwór “Szeol” nie prawi tylko i wyłącznie o piekle, byłoby to zbyt dużym uproszczeniem. Powieść opisuje zwykłe życie Leny Szauer, głównej bohaterki utworu, która przez swoje błędne decyzje życiowe zatraca się, co może skutkować zawitaniem u bram piekieł. Bramy te zostały również mocno podkreślone w trzech miejscach utworu, poprzez zastosowanie symboliki. Nie powiedziane jest wprost, że Lena tam trafia. Tu świadomie dałam ten margines, o którym wspomniałam wcześniej. Lena jest tylko przykładem fikcyjnym, a właściwy drogowskaz Czytelnik musi odczytać sam.
Wioleta Sadowska (awiola): Jestem ciekawa, czy odwiedziła Pani miejsca, do których przybywa bohaterka Pani książki?
Magdalena Markiewicz: Staram się być autentyczna w tym co piszę, gdyż Czytelnik łatwo wychwyci fałsz. Tak, byłam w opisywanych miejscach tj. w Chinach, Maroku i Hiszpanii. Poznałam je na tyle dobrze, by móc opisać i nadać charakter fabule. Zawsze przed przystąpieniem do pracy robię research otoczenia, aby być wiarygodna w opisach. Oczywiście nie odbyłam tych podróży specjalnie na potrzeby książki, to byłoby zbyt szalone i lekkomyślne z mojej strony. Miałam możliwość zwiedzenia tych miejsc dzięki wykonywanej wcześniej pracy zawodowej.
Wioleta Sadowska (awiola): Byłam pewna, że taka właśnie będzie Pani odpowiedź. Nie mogę nie zapytać o fenomenalną okładkę, którą wszyscy się zachwycają. Czy miała Pani w jej tworzeniu swój udział?
Magdalena Markiewicz: W początkowej fazie tworzenia okładki, zdjęcie znacznie odbiegało od oryginału. Przedstawiało ono jedynie zarys rąk i twarzy kobiety stojącej za białą poświatą. Stwierdziłam, iż fotografia jest mało marketingowa, zbyt monochromatyczna. Zastąpiłam ją zdjęciem żywszym, wnoszącym energię, a jednocześnie przekazującym sedno utworu. Myślę, że to był dobry wybór, gdyż spora liczba Czytelników zachwyca się tą okładką. Zdaję sobie sprawę, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale oprawa jest równie istotna co zawartość działa.
Wioleta Sadowska (awiola): Tak, w dzisiejszych czasach dobra okładka to pół sukcesu. Za Panią pierwsze spotkania autorskie. O co najczęściej pytają Panią czytelnicy?
Magdalena Markiewicz: Czytelnicy, którzy są już po lekturze “Szeolu”, dopytują się o kolejne części. Jest to niezwykle pochlebne dla debiutanta. Tu muszę niestety zasmucić moich Czytelników i poinformować, iż nie planuję kontynuacji tematu. Owszem, mogłabym napisać kolejne części, ale naprawdę nie ma takiej potrzeby. Clou problemu zostało przedstawione na kilku przykładach, zbędnym jest więc rozwijanie dalszych treści Dekalogu na potrzeby książki.
Wioleta Sadowska (awiola): Może kiedyś jednak zmieni Pani zdanie. Czy zanim zdecydowała się Pani na samodzielne wydanie swojej debiutanckiej książki, szukała Pani tradycyjnego wydawcy?
Wioleta Sadowska (awiola): Gratuluję zatem odwagi wyboru takiej ścieżki wydawniczej. Wydała Pani także książkę popularnonaukową pt. „Motyle z mojego ogrodu”. Przybliży ją Pani czytelnikom?
Magdalena Markiewicz: Na co dzień prowadzę Ogrody tematyczne oraz Motylarnię, stąd zrodził się pomysł na wydanie książeczki opisującej bioróżnorodność Mazur. Książeczka ta jest leksykonem motyli mazurskiego ogrodu dla wszystkich miłośników przyrody, zarówno dla dzieci, młodzieży jak i dorosłych. Opisuję w nim podstawowe gatunki motyli, jakie występują w naszej strefie klimatycznej. Każdy gatunek opisany jest bardzo drobiazgowo, z uwzględnieniem cyklu życiowego owada oraz okresami występowania poszczególnych faz rozwojowych. Książka bardzo pouczająca, poparta latami badań i analiz świata motyli. Polecam tą lekturę wszystkim.
Wioleta Sadowska (awiola): Czytelnicy mojego bloga już zainteresowali się tą publikacją. Jakie są Pani dalsze plany literackie?
Magdalena Markiewicz: Moje randez vous ze słowem pisanym jeszcze się nie kończy. Planuję wydanie kolejnej powieści psychologicznej, tym razem akcja będzie się toczyła w więzieniu. Tak jak wcześniej wspominałam, również do napisania tego utworu literackiego potrzebny był research.
Aby oddać wiarygodnie szczegóły rzeczywistości zza krat, spędziłam dobrowolnie miesiąc czasu w zakładzie karnym na Mazurach. Był to ciężki okres próby mojej psychiki. Dzięki temu doświadczeniu jestem pewna, że książka będzie bardziej autentyczna.
Aby oddać wiarygodnie szczegóły rzeczywistości zza krat, spędziłam dobrowolnie miesiąc czasu w zakładzie karnym na Mazurach. Był to ciężki okres próby mojej psychiki. Dzięki temu doświadczeniu jestem pewna, że książka będzie bardziej autentyczna.
W kolejce czekają jeszcze dwa nowe tematy non-fiction oraz nowela, ale to są plany na kolejny rok.
Wioleta Sadowska (awiola): Research w Pani przypadku to mistrzostwo świata. Jakich rad udzieliłaby Pani osobom chcącym wydać swoją pierwszą książkę?
Magdalena Markiewicz: Jeśli ktoś chciałby tak jak ja wydać książkę w self-pubishingu zalecam dużą dozę samozaparcia i cierpliwości oraz odporności na ból, jaki zostanie zadany przy próbach przebicia się przez betonowy mur świata literatów – naprawdę nie jest łatwo tam się dostać. Kto ma więcej czasu, zachęcam do wydania książki metodą tradycyjną – jednak uważajcie na skonstruowanie umowy, aby nie zostać niewolnikiem wydawnictwa.
Magdalena Markiewicz: Spektrum mojego księgozbioru jest naprawdę różnorodne. Podczytuję czasami kryminały Miłoszewskiego – jest genialny i dobrze rokuje. Lubię literaturę non-fiction, Papusza
A. Kuźniak mój numer jeden. Uwielbiam Stasiuka Kucając – wprost fenomenalna narracja, idealnie wkomponowana w formę utworu. Moim idolem jest Szczepan Twardoch. Opanował on do perfekcji zabawę słowem oraz idealnie pracuje z frazą. Jako osoba prywatna strasznie mnie drażni, ma swoje fanaberie, ale to zostawiam gdzieś z boku, przecież najistotniejsze są jego utwory i to na nich powinnam skupiać uwagę – Morfina i Drach – rewelacyjne.
Tak mocno krytykowane Wieloryby i ćmy, mają w sobie duszę Szczepana i pomimo tego, iż nie jest to literatura wysokich lotów, jak zostało to ocenione, mnie osobiście one urzekły. Podczytuję również Orbitowskiego, bardziej jego przemyślenia blogowe, niż książki których jest autorem. Jednakże polecamSzczęśliwą ziemię i Inną duszę. Niezaprzeczalnym numerem jeden, w mojej subiektywnej ocenie jest Olga Tokarczuk. To co ona wyprawia w swoich utworach to istny majstersztyk. Chciałabym umieć opanować warsztat literacki tak jak ona. Tokarczuk potrafi skonstruować piękną koronkę za pomocą idealnie dobranych słów, przez co całość utworu jawi się nam jako dopracowane pod każdym względem arcydzieło.
A. Kuźniak mój numer jeden. Uwielbiam Stasiuka Kucając – wprost fenomenalna narracja, idealnie wkomponowana w formę utworu. Moim idolem jest Szczepan Twardoch. Opanował on do perfekcji zabawę słowem oraz idealnie pracuje z frazą. Jako osoba prywatna strasznie mnie drażni, ma swoje fanaberie, ale to zostawiam gdzieś z boku, przecież najistotniejsze są jego utwory i to na nich powinnam skupiać uwagę – Morfina i Drach – rewelacyjne.
Tak mocno krytykowane Wieloryby i ćmy, mają w sobie duszę Szczepana i pomimo tego, iż nie jest to literatura wysokich lotów, jak zostało to ocenione, mnie osobiście one urzekły. Podczytuję również Orbitowskiego, bardziej jego przemyślenia blogowe, niż książki których jest autorem. Jednakże polecamSzczęśliwą ziemię i Inną duszę. Niezaprzeczalnym numerem jeden, w mojej subiektywnej ocenie jest Olga Tokarczuk. To co ona wyprawia w swoich utworach to istny majstersztyk. Chciałabym umieć opanować warsztat literacki tak jak ona. Tokarczuk potrafi skonstruować piękną koronkę za pomocą idealnie dobranych słów, przez co całość utworu jawi się nam jako dopracowane pod każdym względem arcydzieło.
Z klasyków cenię sobie Dostojewskiego, Flauberta, Manna.
Lubię wracać do przemyśleń Kołakowskiego – to był wielki człowiek.
Wioleta Sadowska (awiola): Czego nie może zabraknąć w Pani ulubionym antykwariacie?
Magdalena Markiewicz: I tu mnie Pani ma 🙂
Mam taką osobliwą fobię, iż czuję odrazę do używanych książek. Moje fiksum-dyrdum. Wiem, że to dziwne, ale nie mogę przełamać swojej awersji do brudnych stronic, cudzych zakreśleń, dopisków na marginesach itp. Może uogólniam, może wyolbrzymiam problem, ale nie przekonam się do książek, które przeszły przez ręce nieznanych mi osób.
Wioleta Sadowska (awiola): Nie jest Pani pierwszą osobą, która nie lubi używanych książek. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Magdalena Markiewicz: Korzystając ze sposobności przekazania kilku słów Czytelnikom Subiektywnie o książkach, chciałabym zachęcić Was abyście walczyli o swoje marzenia. Marzenia naprawdę się spełniają, tylko trzeba w to uwierzyć. A gdy już będziecie sięgać po te marzenia, pamiętajcie aby zawsze pozostać człowiekiem.
Comments