Ponaglacie mnie prosząc o kolejne posty. Cieszy mnie to bardzo, bardzo i motywuje niesamowicie do dalszej pracy 🙂 Ktoś mnie czyta i zdałam sobie sprawę, że nie piszę pamiętnika tylko dla siebie! Świetnie, zatem zamieszczam post, którego nie mogliście się doczekać. Dzisiejszy wpis będzie po części o gotowaniu. Troszkę to dziwne, gdyż niekoniecznie lubię gotować, skłonna jestem nawet stwierdzić, że nie lubię. Tak… zdecydowanie nie lubię gotować, cóż tak mam – wolę wykonywać inne ciekawsze czynności 🙂 Jednak czasami zdarza się, że stoję przy “garach” troszkę z obowiązku jak na porządną panią domu przystało i “coś” tam staram się kuchcić. Zapraszam zatem do kolejnego wpisu kulinarnego.
Siejąc szparagi trzy lata temu nie spodziewałam się, że naprawdę “coś” z tego wyrośnie. Gdzie jak gdzie, ale na Mazurach ? Szparagi? To niemożliwe… Traktowałam zagonek ze szparagami jako poletko doświadczalne i bardzo cieszyły mnie rozczochrane czupryny zielonych pędów nowego warzywka, które wyrastały wysoko ponad rabatkę ( przez pierwsze dwa lata nie kopczykuje się szparagów). W trzecim sezonie zrobiliśmy kopczyki, które następnie zakryliśmy czarną włókniną zapewniającą ciepło naszym warzywom, jednocześnie pozbawiającą je promieni słonecznych – białe szparagi są delikatniejsze w smaku.
I w ten oto sposób doczekaliśmy się własnych plonów:
Szparagi na Mazurach….? Tak to możliwe.
Nie jest to mistrzostwo świata – nie są może “unijne” jeśli chodzi o standardy rozmiarów i kolor, ale … są nasze – mazurskie 🙂 w sam raz na zupkę.
Gdy tylko zrobiło się cieplej szparagi rosły i rosły coraz większe. Musieliśmy zaopatrzyć się w specjalny nóż do szparagów, gdyż zwykłym nożem nie dało rady ich wyciąć.
A tak wyglądała pierwsza wiosenna zupka krem ze szparagów – mniam pycha 🙂
Podaję przepis:
Gotuję wywar z warzyw jak na zwykłą zupkę. W międzyczasie, gdy zupa się gotuje przygotowujemy szparagi. Należy je oczyścić z piasku, obrać ze skórki oraz odciąć główki (uwaga: nie wyrzucamy główek – gdyż to one są najsmaczniejsze, będą nam potrzebne na sam koniec). Tak obrane szparagi wrzucamy do gotującej się zupy i czekamy jeszcze chwilkę. Doprawiamy zupę według uznania. Możemy ją lekko zagęścić ( ja używam do tego mąki kukurydzianej). Miksujemy całość. Na sam koniec blanszujemy główki szparagów, które wycięliśmy wcześniej i przyozdabiamy nimi nasz posiłek – gotowe 🙂
Prawda że proste?
Przepraszam za chaos w tym przepisie, ale nie jestem Masterchefem i nie potrafię piękniej tego ubrać w kulinarny slang.
SMACZNEGO